piątek, 4 maja 2012

RD100HHF1 - Tranzystor który umierał powoli :(

Na przykładzie mojego YAESU FT450AT przekonałem się jak upierdliwa była agonia tranzystora w stopniu końcowym nadajnika - RD100HHF1.
Agonia ta trwała wyjątkowo długo (ponad pół roku), radio pracowało poprawnie np przez godzinę a potem znienacka spadała moc a korespondenci informowali o fatalnym sygnale.
Z czasem czas normalnej pracy się skracał i skracał aż w końcu padło.
Międzyczasie radio było wielokrotnie rozbierane w celu zdiagnozowania usterki, jednak bez skutku.
Co ciekawe nie był to żadny zimny lut,żaden kondensator ani przekaźnik, najzwyczajniej w świecie tranzystor stopnia mocy RD100HHF1.
Yaesu FT450AT traktowałem jako radyjko wypadowe, wiele godzin było używane jako ofiara nauki młodzieży w czasie wyjazdów z SSR Manufakturą.
Radio mimo wielu wypadków losowych mechanicznie okazało się bardzo wytrzymałe, w trakcie wielu tułaczek nic specjalnie mu się nie stało, sądziłem że skoro sprzęt ma skrzynkę antenową to stopień końcowy jest bezpieczny. Jak się jednak przekonałem byłem w wielkim błędzie.


Na pierwszy rzut oka nic nie widać.


RD100HHF1- uszkodzony


Co ciekawe Yaesu nie dało ani kapki żadnej pasty, jednak pod sprawnym tranzystorem pasta była !!!

Jak widać na brzegach tranzystora widać ciemne smugi które powstały w wyniku wpływu dużych temperatur. O ile dwa 100 watowe tranzystory powinny zapewnić odpowiedni zapas dla tego 100 watowca, to życie pokazało że tak być nie musi.
Ciężko wyczuć czy tranzystor był felerny czy też brak pasty przewodzącej ciepło przyczynił się do zgonu, pewne jest jednak to, że nie zawsze tranzystor ginie w mgnieniu oka.


Nowiutki RD100HHF1




Widok FT450AT po naprawie.

Przy ustawieniu prądów spoczynkowych PA zdałem sobie sprawę, że sprzęt ten nie nadaje się dla sympatyków QRP.
Po przyciśnięciu PTT na dzień dobry FT450AT pobiera 3.1A nie emitując przy tym ani mW w antenę!!!
Więc bez pojemnego akumulatora lepiej z domu się nigdzie nie ruszać .